poniedziałek, 16 stycznia 2012

Dziel się swoją pasją!!!

środa, 28 grudnia 2011

środa, 7 grudnia 2011

Start- niebo, Meta- piekło


 
 Znacie państwo Erytrea? Nie? Ja też nie znałam i przyznaję się do tego z bólem. Po obejrzeniu wystawy Word Press Photo 2011, która na stałe zagościła już w kalendarzy kulturalnym Opola, dowiedziałam się, że w tym właśnie afrykańskim państwie najbardziej popularnym sportem jest kolarstwo.

            Reportaż opowiada historię mieszkańca tego Państwa Janniego Teweldego, który startuje w wyścigach rowerowych. Erytrea Tour ma swoje korzenie już w roku 1959. Jest podzielony na 10 etapów, a trasa liczy ponad 710 km. Co roku do wyścigu przygotowuje się 100 profesjonalistów i jeszcze więcej amatorów. Jego popularność przyciąga wielu widzów.

Autorem reportażu jest Chris Keulen. Urodził się w Heerlen w Holandii w 1959 roku. Ukończył język duński, literaturę i fotografię na Królewskiej Akademii w Hadze. Jego prace odnajdują w miejscach zwykłych niezwykłe historie. Za swój reportaż otrzymał III nagrodę w kategorii sport.

Tę małą radość jaką daje rower uwieczniono w tle surowego obrazu, pochodu wielbłądów i otaczającej biedy. Co sprawiło, że w małym, zapomnianym przez świat kraju rower jest tak popularny. Okazuje się, że to wpływy włoskiej kolonii. Przez długie lata miejscowi nie mieli wstępu na rajd. Po odzyskaniu niepodległości w 2001 wszyscy mieszkańcy mogli oddać się kolarstwu czynnie lub biernie, jako kibice. Widok dalece odstępuje temu, który znamy z telewizji. Przeważnie mamy do czynienia z prestiżowym kolarstwem. W reportażu uderza kontrast. Istnieje w nim jednak równowaga miedzy tym co smuci, a tym co ekscytuje.

Najpierw trochę prestiżu. Rusza się w upiornym upale w prawie siedmiuset kilometrową trasę. Długotrwale przygotowania nie mogą pójść na marne. Mija się zafascynowanych ludzi, fanów gratulujących i cieszących się z „narodowego święta”. Jest meta! Satysfakcja i poczucie spełnienia ustępuje po dotarciu do domu. Do codzienności. Do biedy. Start okazuje się być namiastką nieba. Meta to już powrót do piekła. Powrót do restrykcyjnego reżimu. 

Ta subtelna różnica miedzy dwoma odmiennymi zjawiskami oddaje całą prawdę o tym, ile poczucia wolności może dać jazda na rowerze.









środa, 2 listopada 2011

Miejski kontra Góral

Oto odwieczne pytanie rowerzystów- który rower lepszy- miejski? czy może górski? Będąc w Niemczech w uroczej miejscowości Walsrode, gdzie przez całe miasto prowadzą przecudne ścieżki rowerowe poznałam urok miejskich rowerów. Tam dosłownie nie opłaca się jeździć inaczej. Samochód? Po co?! Szybciej dojedzie się rowerem. Cudo! Raj na ziemi! No i te rowery miejskie...

Tak, to prawda- są szybkie, lekko się je prowadzi, nie krzywi się kręgosłupa, a wygoda jazdy bije na głowę wszelakie "Górale"!

Mają tylko jedną jedyną wadę! Nie pojeździmy na nich "na przełaj", w terenie, po górach, po piachu, po wertepach...



Ja jeżdżę zarówno w długie trasy na "prostej drodze", ale również uwielbiam poszaleć "na górkach". Już w następnym poście pokażę Wam na przykładzie mojego górskiego jak ustawić siodełko i opony, by mieć komfort jazdy mieście na betonie jak i na wsi po piachu :)

piątek, 21 października 2011

Kto jeździ przy 0'??? Rowerzyści na pewno tak!

Na dworze o stopni Celsjusza. Biegnę spóźniona na zajęcia niedzielne i nie mogę wyjść z zachwytu stojących na ulicy rowerów. Na przerwie postanowiłam poszukać rowerzystów,( bądź same rowery) tego zimnego dnia i uwiecznić ich na zdjęciach.


Przy okazji zobaczcie gdzie w Opolu zostawia się rowery. Ale brak stojaków w naszym mieście to odrębny temat, który już niebawem zamierzam poruszyć :)







środa, 12 października 2011

Narty???? Bleeeee

Usłyszałam, że powinnam pisać bloga o nartach (w kontekście pogody i pory roku oczywiście)! :D Nart nie cierpię, nie lubię, brrrrr
Próbowałam, żeby nie było! Próbowałam i nie spodobało mi się bardziej ze względu na mój lęk przestrzeni i przenikliwe zimno. Obiecałam sobie jednak, że kiedyś przełamię mój lęk przed wysokością i zjadę z góry! ZJADĘ! Ale na rowerze! :D

Byłam kiedyś we wrześniu na Czarnej Górze, sławnym stoku narciarskim, na który siłą chcą zaciągnąć mnie moi rodzice. Nie spotkałam tam bynajmniej narciarzy, ale rowerzystów! Zapaleńców! Wariatów! I wtedy narodziło się moje marzenie o takim zjeździe:





PS. Poza tym rower ma hamulce... a narty nie! :)